-Shadow! Shadow! - Do moich uszu dotarł głos ojca-niski, mocny, lekko zachrypnięty. - Shadow! Wstałaś już? Przyjdź do kuchni.
-Już idę! - Krzyknęłam. Szczerze powiedziawszy, nie chciało mi się wstawać z ciepłego łóżka, przykrytego ciemnobrązową pościelą. Na dworze zaczynało już świtać, słońce zerkało do mojego pokoju przez lekko poruszające się na wietrze beżowe zasłony. Wiedziałam, że muszę pójść do kuchni na kolejne rodzinne zebranie, jak co rano. Wstałam, przebrałam się w jeansy, czarny top i ciemnoniebieską bluzę. Włosy związałam w niedbały kok. Przy pełnym dezaprobaty spojrzeniu ojca weszłam do kuchni i zajęłam swoje miejsce przy czteroosobowym stole. Na przeciw mnie siedziała już moja bliźniacza siostra, Sunny.
-Cześć, Shadow. - Uśmiechnęła się promiennie. - Ładna pogoda, prawda? - Dla niej zawsze była ładna pogoda, nawet wtedy gdy szalał huragan albo gradobicie. Tańczyła podczas burzy, śnieżyc, letnich nawałnic. Czasem, gdy nie miałam, co robić w swoim pokoju, wychodziłam do niej. Najważniejsze dla mnie było, żeby słońce schowało się za chmurami albo horyzontem.
-Sunny, Shadow. - Ojciec spojrzał na nas. - Adaile. - Czule uścisnął dłoń matki. - Znacie swoje dziedzictwo. - Pokiwałyśmy głowami. Dzisiejsze zebranie było inne. Ojciec zwykle się śmiał, czochrał nas po głowach, kazał być grzecznymi w szkole i nie zawalić kartkówki albo sprawdzianu. Jednak teraz był całkowicie poważny. - Po latach nauki od dziś wykorzystacie swoje umiejętności. Pojedziecie do waszego kuzyna, Time'a. Przez jakiś czas będzie was uczyć.
-Słucham?! - Wrzasnęła Sunny, zagłuszając moje niezbyt wyszukane "Co?!". W każdym razie, nasza reakcja była identyczna. Obie stałyśmy, opierając ręce na stole i patrzyłyśmy zszokowane na ojca.
-To jest polecenie jako waszego władcy i prośba jako waszego ojca. - Dodał łagodniejszym tonem. Spojrzałam na Sunny, a ona na mnie.
-Chyba nic na to nie poradzimy. - Odezwałyśmy się jednocześnie, odwracając twarz w stronę ojca. - Pojedziemy, ale!
-Dopiero na ferie, które rozpoczynają się za dwa tygodnie i trwają dwa tygodnie. - Postawiłam pierwszy warunek. Ojciec pokiwał głową.
-I nie będziemy chodzić na imprezy Time'a ani uczestniczyć w nich, gdy będzie je organizować w swoim domu.
Ojciec patrzył na nas przez chwilę.
-Jeśli Time zrobi przyjęcie u siebie, gdzie pójdziecie?
Znów spojrzałyśmy na siebie. Przybrałam minę bezsilności, rozpaczy i poddania. Sunny westchnęła.
-Wtedy pójdziemy do wujka.
-Zatem dobrze. - Ojciec uśmiechnął się lekko. - Wiem, że nie macie ochoty tam jechać - podniósł dłoń, gdy Sun chciała coś powiedzieć - ale, proszę, wytrzymajcie. Dzięki temu treningowi, udoskonalicie swoje umiejętności, nauczycie się o sobie więcej. - Przekonywał nas.
-Córeczki moje. - Matka pogłaskała nas po głowach. Spojrzałyśmy na nią. Stała naprzeciw ojca u szczytu stołu. - Nie jestem taka, jak wy. Nie wiem, jak to jest mieć waszą moc i potęgę. Dobrze wiecie, że bałam się jej, gdy poznałam waszego ojca, ale Life pokazał mi, jak piękna może być ta moc. Przynosi szczęście, ale też smutek. Rozumiem, że pobyt u waszego kuzyna, Time'a, jest ciężki, ale dacie sobie radę. Jesteście przecież moimi córkami!
Uśmiechnęłyśmy się. Matka wiedziała, jak nas przekonać. Każde jej słowo było cenne. Nie odzywała się za dużo, ale była mądra i oczytana, a ton głosy przyjemny dla ucha.
-Dzięki, mamo. - Powiedziałyśmy jednocześnie i uśmiechnęłyśmy się.
-A teraz marsz do szkoły. Macie być grzeczne i nie zawalić testu z historii. - Ojciec poczochrał nas czule, wziął do ręki dwie kanapki i wyszedł, cicho pogwizdując. Matka westchnęła zawiedziona.
-Może sobie być Panem Życia, ale nigdy nie nauczy się tych kilku prostych zasad.
-Przecież to ojciec. - Sun uśmiechnęła się.
-Tak... Ale, ale! Ruszać się! O ile dobrze pamiętam, pierwszą macie geografię i matematykę, prawda?
-Jak...? Skąd...? - Sun spojrzała na mamę, na mnie, potem znów na nią. - Tak. - Przyznała kwaśno i markotna wstała od stołu.
-Dziękuję za śniadanie. - Matka uśmiechnęła się do mnie czule, pogłaskała po głowie i wyszła, by przygotować się i auto do jazdy. Poszłam do swojego pokoju po torbę. Wrzuciłam do niej drugie śniadanie. W korytarzu założyłam glany i czarny, długi, ocieplany od środka płaszcz. Sunny zjawiła się tuż po mnie. Założyła jasne botki i beżową puchatą kurtkę. Mimo identycznego wyglądu, gdy ubierałyśmy się w kontrastowe kolory, trudno było stwierdzić, że w ogóle jesteśmy siostrami, a co dopiero bliźniaczkami. Cóż, skłamałabym mówiąc, że jesteśmy takie same. Nasze włosy są tak samo przycięte, na tę samą długość, ale różnią się kolorami. Sunny była blondynką z cienkimi, lekkimi pasemkami, ja zaś miałam grube i gęste czarne włosy. Jednak, gdy stałyśmy obok siebie, kolor się tak jakby wyrównywał. Stawały się brązowe z rudymi odcieniami.
Do szkoły dotarłyśmy na dziesięć minut przed rozpoczęciem zajęć. Sunny pomachała mi palcami i pobiegła pod swoją salę. Mimo iż nosiłyśmy te samo nazwisko, a imiona były jedno po drugim w alfabecie, zajęcia miałyśmy w dwóch oddzielnych skrzydłach, oddzielonych od siebie kilkoma klatkami. Dotarcie do Sunny zajmowało mi całą przerwę i nawet nie zdążałam się z nią przywitać, więc spotykałyśmy się dopiero po lekcjach.
Tego dnia miałam siedem lekcji, w tym sprawdzian z historii. Uczyli nas ci sami nauczyciele, którzy przechodzili z mojego Skrzydła A do Skrzydła F, gdzie zajęcia miała Sun i jej klasa.
Sam podział na klasy może i w zamyśle był dobry, ale nie przypadł mi do gustu. Posegregowali nas według wyników z testów. Różnica w stopniach moich i Sunny nie była duża, wyglądało jednak na to, że wystarczająca. Trafiłam jako jedna z najgorszych do klasy samych kujonów. Sunny wylądowała jako dość dobra uczennica do klasy, której wyniki są tuż pod nami. Różnica wynosi zwykle od dwóch do czterech procent. Potem zazwyczaj jest piętnastoprocentowa luka. Zrozumiałe jest zatem, iż symbolu klasy nie należy brać na poważnie.
Do klasy A, gdzie ja byłam, chodzili sami kujoni, nie widzieli świata poza nauką i mieli na jej punkcie lekkiego świra. Przerwy spędzaliśmy w swoim gronie, najczęściej z książką. Przede wszystkim byliśmy indywidualistami i to w dodatku z różnych subkultur.
Klasa B - klasa sportowa z naciskiem dziewczyn na siatkówkę, a chłopaków na piłkę nożną. Byli raczej szczerzy i kochali rywalizować. Najczęściej to oni mieli trzecie miejsce w nauce.
Klasa C - pływacka. Chodzili do niej wysocy, szczupli ludzie o mocnych rękach. Uczyli się dość przeciętnie: ani nie zawyżali średniej szkoły, ani też jej nie zaniżali.
D była klasą bazującą na ekonomii jako podstawie nauczania. Uczniowie z tej klasy najczęściej wygrywali konkursy, chociaż moja klasa też nie była taka zła.
Klasa E to również klasa ogólna, ale zarezerwowała dla nieco słabszych uczniów. Do niej chodzili zwykli, przeciętni uczniowie.
W klasie F była moja siostra.
Po zajęciach poszłam do biblioteki, by poczekać tam na Sunny. Miała jedną lekcję więcej niż ja. Nie lubiłam wracać sama, dlatego na nią czekałam.
W przeciwieństwie do siostry, zawsze otoczonej wianuszkiem przyjaciół, większość czasu spędzałam samotnie. Podczas przerw czytałam książki, odrabiałam zadania. Może dlatego znalazłam się w takiej klasie.
Przez cały czas ja i Sun byłyśmy w tych samych klasach. Przerwy spędzałyśmy wspólnie, czasem ktoś się przysiadł, czasem to było kilka osób, ale zawsze miałam obok siebie towarzyską i rozgadaną Sunny. Teraz musiałam radzić sobie sama.
-Hej, Shadow. - Przebudziłam się. Przede mną na stole leżała książka, a obok niej moje okulary. Roztarłam nasadę nosa i wsunęłam je na nie. Koło mnie stał Chris z mojej klasy. Uśmiechał się lekko. - Wybacz, że cię obudziłem.
-Aa, dziękuję. - Spojrzałam na zegarek. Musiałam dopiero co zasnąć. Do końca zajęć Sunny zostało dobre pół godziny. - Siadaj, jak chcesz.
-Dzięki. Co próbowałaś czytać?
Podniosłam książkę. Chris przeczytał tytuł i pokiwał głową z uznaniem.
-Ambitnie.
Chris był dość podobny do Sunny. Uczył się jako wyśmienicie. Zawsze oboje się uśmiechali, brali udział w dyskusjach, mieli wokół siebie wianuszek przyjaciół. Podczas rozmowy z kimkolwiek, nieważne z dziewczyną, czy z chłopakiem, patrzył prosto w oczy. Na początku czułam się skrępowana, lecz po krótkiej obserwacji zauważyłam, że to coś normalnego. Wobec tego przestałam zawracać sobie głowę czymś takim.
-I tak czekam na siostrę. - Wzruszyłam lekko ramionami.
-No tak, zapomniałem, że na walkę z nudą wybrałaś coś lekkiego do czytania. - Zrobił minę typu Hermiona Granger i lekceważąco pomachał ręką. Uśmiechnęłam się. - Możemy od dzisiaj siedzieć razem, jak chcesz. Mój ojciec musi zostawać teraz dłużej po pracy. Wolę poczekać na niego godzinę, niż wracać zatłoczonym autobusem.
-Okej. - Uśmiechnęłam się lekko. Coś na półce przykuło mój wzrok. - Umiesz grać w warcaby?
-Hm? Jasne. - Powiódł za moim spojrzeniem, uśmiechnął się i poszedł po planszą. Wspólnie rozkładaliśmy pionki. - Chcesz czarne czy-
-Czarne. - Wcisnęłam mu się w zdanie.
Przygody bohaterów dwóch zupełnie innych historii.
Ogłoszenia
Postanowiłam znów poświęcić się pisaniu. Może nie aż tak, jak niegdyś, ale chciałabym móc pisać tak lekko. Ostatnio szło mi naprawdę topornie. Cokolwiek wyklepałam na klawiaturze czy rozpisałam atramentem, było nudne, oklepane albo za słodkie. Dlatego zamysł na (nienazwany jak dotąd) przerywnik ;)
Każdego, kto czyta, proszę o komentowanie. Wystarczy zwykła buźka. To potrafi bardzo zmotywować do dalszego pisania ;)
A to jakieś niezależne opowiadanie? Bo przy bocznym pasku bloga jest jakiś rozdział z Shadow, ale jak weszłam to było o bohaterach z Jennifer ;) czekam na więcej bo jestem ciekawa o jaką moc tutaj chodzi :)
OdpowiedzUsuń