Ogłoszenia

Postanowiłam znów poświęcić się pisaniu. Może nie aż tak, jak niegdyś, ale chciałabym móc pisać tak lekko. Ostatnio szło mi naprawdę topornie. Cokolwiek wyklepałam na klawiaturze czy rozpisałam atramentem, było nudne, oklepane albo za słodkie. Dlatego zamysł na (nienazwany jak dotąd) przerywnik ;)


Każdego, kto czyta, proszę o komentowanie. Wystarczy zwykła buźka. To potrafi bardzo zmotywować do dalszego pisania ;)

niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział 20

-Co przez to rozumiesz? - Jennifer usiadła na krześle, na kolanach trzymała gitarę, lekko trącała jej struny.
-Dużo się zmieniło, Jenny. - Maggie siedziała na przeciwko niej na podłodze. Joshua wyciągnął Dudleya ze studia i kłócili się gdzieś na piętrze domu. Draco stał pod ścianą i przysłuchiwał się rozmowie.
-Czyli co? Nie było mnie raptem dwa miesiące. Dopiero październik się kończy, a tu już jakaś rewolucja.
Palce Jennifer zagrały nieco szybszy kawałek, ale po chwili uspokoiła melodię.
-Przyjeżdżam, salon zdemolowany, ojciec schlany, krata na piętrze, bajzel jak po jakimś włamaniu. Ledwie tu zeszłam, a D. mnie zaatakował, jakbym nagle stała się wrogiem publicznym numer jeden. Więc powiedz mi, Mag, co się zmieniło?
-Dużo. Możemy...? - Maggie zerknęła na blondyna.
-Nawet jeśli powie, że mieszkam w chlewie, bo tak to teraz wygląda i gram w zespole metalowym, to nikt mu nie uwierzy.
-Jesteś pewna? Jestem Malfoyem. Jeśli powiem, że... byłaś moja, to wszyscy mi uwierzą.
-Że puściłeś się ze szlamą? A odmawiasz czystokrwistej? Nie stracisz na swojej reputacji?
-Nie musisz się o mnie martwić.
-Nie zamierzam.
Draco mierzył ją chwilę spojrzeniem, ale w końcu jedynie prychnął, a Jennifer odwróciła się do Maggie.
-Mów od początku.
-Zaraz po twoim wyjeździe, twój ojciec stracił pracę.
-Kolejną z resztą. Niech zgadnę: zarejestrował się w urzędzie i chleje za zasiłek. Zgadza się?
-Nie wiem, czy się zarejestrował, czy nie. Nie wiem, skąd ma pieniądze. Waszych rzeczy, przynajmniej z tego, co widziałam, nie przehandlował.
-Też nie zauważyłam, żeby coś wyniósł, może tylko coś drobnego. Widziałam za to fotele. - Powiedziała Jennifer z przekąsem.
-No tak.
-Okej, Co dalej?
-Potem... A nie, to chyba w tym czasie z mojej matki zrobiła się kurwa.
-Mówiłam ci coś na temat przekleństw. - Jennifer zwróciła uwagę dziewczynie, mrużąc oczy.
-A jak mam nazwać dziwkarską szmatę? Puszcza się z każdym, kto zapłaci i jest chociaż trochę chętny. A wiesz, że tu takich nie brakuje.
-Aż tak źle?
-Chciała uderzyć Bena. Mnie zaczęła wyzywać od pieprzonych cnotek, żyjących całe żyje na jej garnuszku. Nie wspominając o Joshu. W ogóle zapomniała, że Josh przez długi czas nas utrzymywał. Na niego jest cholernie cięta, wyzywa go, poniża.
Maggie umilkła na chwilę, w oczach pojawiły się łzy.
-Dudley przyjechał Audi, kazał nam się spakować, przywiózł tutaj i pozwolił mieszkać. Twój ojciec wkurzył się jeszcze bardziej. Któregoś razu przeorał Dudleyowi plecy. Z tego, co wiem, bo nic mi nie mówi, wdarło się tam zakażenie i strasznie mu to ropieje. - Głos Maggie zmienił się. Dziewczyna zgarbiła się i skuliła w sobie. - Twoja mama zrobiła mu może z dwa okłady, a potem chyba przestało ją to interesować.
-Cholera. - Jennifer odłożyła gitarę. Zacisnęła zęby. Nagle poczuła się bardzo zmęczona i o wiele starsza niż w rzeczywistości. - Mówiłaś, że się zmieniła. Ale chyba tylko na gorsze.
-Zmieniła się, ale dopiero jakieś dwa tygodnie temu, wcześniej miała nas po prostu gdzieś. Użalała się nad sobą, a może nad reputacją w oczach sąsiadów. Cały czas leżała albo spała.
-I co dalej?
-W międzyczasie chłopaki mieli próby zespołu. Podobno za tydzień na występ ma przyjść ktoś sławny, jakiś recenzent czy ktoś taki.
-I D. się stresuje. Pewnie nikomu o tym nie powiedział... - Dokończyła Jennifer. Westchnęła. - Teraz przynajmniej zaczynam coś rozumieć.
Jennifer odchyliła na chwilę głowę, tłumiąc w sobie złość. Jej rozmyślania zakłócił dźwięk, jakby coś uderzyło o podłogę.
-Co ty robisz? - Zapytała Malfoya.
Chłopak uderzał głową o ścianę.
-Nie złość się tak. Głowę mi rozsadza.
-Co? Aha. Też tak mam. Irytujące, prawda?
-O czym wy mówicie?
-Przepraszam, Mag. Drugi świat mnie woła. - Jennifer uśmiechnęła się. Ale zaraz spoważniała. - Ojciec Timothy prosił, abym porozmawiała z D.
-Widziałaś się z nim?
-Tak, dziś rano. Chciałam... - Jennifer westchnęła. - Sama nie wiem co, poczuć Go chyba,
-I co mówił Timothy?
-Ojciec Timothy, Mag. Wiem, że ty, Ben czy Joshua trochę inaczej to postrzegacie, ale proszę, szanuj go.
-Dobrze, przepraszam.
-Podobno Dudley przestał przychodzić na Msze.
-Cóż,,, Dawno go tam nie było, to fakt. Przez większość czasu grają, Jak nie z zespołem, to z Joshem, Nawet nauczyli mnie obsługi konsoli.
-Właśnie widzę. Josh ustawił wszystko, kazał ci słuchać i nagrywać?
-Mark ustawił, ale reszta tak.
-Pewnie nie znajdą czasu, aby zagrać mi to, z czym chcą wystąpić.
-I tak chłopaki poszli już do domów. Wierz mi, grają, kiedy tylko mogą.
-Kto wie, może któregoś dnia zostaną rockmenami.
Maggie uśmiechnęła się smutno. - Może lepiej nie.
-Dobra, to wszystkie najnowsze wiadomości?
-Te najważniejsze tak.
-No to dawaj teraz te ważne.
-Mówiłaś, że masz mało czasu.
-Tylko do czternastej, więc mów.
-Ben widzi zjawy!
Malfoy spojrzał najpierw na Jennifer, potem na Maggie,
-Kto to? I gdzie jest?
-Co? - Jennifer spojrzała zdezorientowana na Ślizgona. - To młodszy brat Mag i Josha, ma... niecałe dziesięć lat.
-Położyłam go spać na piętrze.
-Draco, o co chodzi?
-Jakie zjawy widzi? - Chłopak zignorował pytanie Gryfonki.
-Co? - Maggie była przerażona. Patrzyła to na Malfoya, to na Jennifer.
-Mag. - Dziewczyna skupiła na sobie jej uwagę. - Opowiedz mi, o co chodzi. Co widzi Ben?
-Pamiętasz, jak mówiłam ci, że nic nie wiem o ojcu? Ostatnio Ben opowiedział mi, jak on wyglądał, gdzie go ostatnio widział, co mówił.
-Mówiłaś, że nie ma zdjęć.
-Bo nie ma!
-Rozumiem, uspokój się. Możesz go tutaj przyprowadzić?
-Już idę. - Maggie podniosła się, spojrzała ufnie na Jennifer i wyszła.
Gryfonka wstała, przeciągnęła się i usiadła koło Malfoya.
-Co się stało? - Zapytała, nie patrząc na niego.
-Nic.
-Malfoy. Przecież czuję. Czuję, że się spiąłeś.
-To nic. Po prostu coś mi się przypomniało. To nieistotne. Pewnie i tak nie ma znaczenia. Może po prostu wasz Ben jest magiczny.
-Ben? Jest bardzo wrażliwy. Nie przypomina mi innych początkujących magów.
-A ile ich widziałaś?
-Mnie i Harry'ego. - Malfoy wysoko podniósł brwi. - Kuzyna.
-Aha.
-Jesteś blady, Draco.
Ślizgon spojrzał na nią szarymi oczyma.
-Trochę tu duszno, nie uważasz?
-No cóż, to stary garaż, przerobiony przez Dudleya na studio. Zrobił to jak miał może dwanaście, trzynaście lat. Jedne z moich pierwszych lat w Hogwarcie. Pamiętam, jaka byłam szczęśliwa, gdy mnie tu przyprowadził. Ściany były nierówno pokryte tynkiem, nie było szyby, nie było konsoli. Stał przy tych drzwiach dumny jak paw! - Jennifer wskazała ręką boczne drzwi, prowadzące do domu. - Czasem chciałabym, aby tamta chwila trwała wiecznie. Żeby to, co później nas spotkało, się nie wydarzyło. Żeby móc zatrzymać czas w pewnym momencie i nigdy nie włączać "play".
Jennifer oparła głowę o ścianę i zamknęła oczy. Poczuła się bezbronna, samotna, słaba. Chciała uciec z tego miejsca, wrócić do Hogwartu.
-Nikt nie ma idealnego dzieciństwa czy rodziny. Nawet nie wiesz, ile razy chciałem zatrzymać czas, ile razy cofnąć, aby zmienić jakąś sytuację. - Malfoy prychnął. - Chciałbym móc podjąć inne decyzje.  A właściwie jedną, dawno temu.
-Czego dotyczyła?
-Decyzja? Wyboru szkoły. Mogłem omijać Harry'ego Pottera.
Jennifer poczuła głęboki żal. Wiedziała, że pochodzi od chłopaka, ale zdała sobie sprawę, że też go odczuwa, nie mogła sama decydować o swoim życiu.
-Wtedy byś mnie nie poznał. - Jennifer uśmiechnęła się łobuzersko.
-To by była ogromna strata.
-No oczywiście, że tak.
Poczuła jak Malfoy się uśmiecha, Zrobiło jej się trochę lżej na sercu. Usłyszała kroki i do pokoju weszła Maggie, trzymając za rękę zaspanego Bena, Joshua, a za nim Dudley, który zamknął drzwi i patrzył z lekką odrazą na blondyna.
-Jenny! - Ben wyrwał się siostrze i podbiegł do dziewczyny. Usiadł jej na kolana i się przytulił.
-Cześć, Benny. Jak tam?
-Dobrze. Mam rysunki, zobaczysz?
-Pewnie, ale za chwilę, dobrze? A jak nie zdążymy, to schowaj i następnym razem na pewno obejrzę, okej?
-Okej, okej!
Ben uśmiechnął się. Spojrzał na Malfoya.
-Znam tego pana.
Ślizgon spojrzał na Gryfonkę, a potem na Bena.
-Skąd go znasz, Benny? Przyjechał ze mną pierwszy raz.
-Widziałem go, jak się pojawił z powietrza, Kiedyś, gdy był mniejszy.
-I powiedz mi, co robił.- Jennifer zaczęła go głaskać po głowie.
-Nic. Stał tylko. A ktoś inny, jakiś pan, na niego krzyczał. Mówił szybko i dużo. Bardzo dużo. A ten pan - wskazał palcem na Malfoya - tylko stał, a potem spojrzał na mnie, ale mnie nie widział. Powiedziałem mu-
-Nie łam się, będzie lepiej. - Dokończył Malfoy, blady jak ściana. Jennifer znów poczuła mocny skurcz.
Ben pokiwał gwałtownie głową.
-I co było dalej, Benny?
-Podziękował i znikł.
-A ty co robiłeś?
-Bawiłem się z Nicky. Układałem klocki.
Malfoy siedział wyprostowany jak struna. Jennifer delikatnie chwyciła go za dłoń, a on mocno splótł ich palce razem. Od razu zauważył to Dudley.
-No, chłopie, duży się zrobiłeś. I ciężki. - Jennifer lekko popchnęła Bena, by zszedł, a chłopiec szybko wstał i zaczął skakać.
-Muszę wyjść. Na dwór, Na spacer. - Odezwał się cicho Malfoy.
-Zaraz i tak będziemy się zbierać. Postaraj się wytrzymać. - Ślizgon tylko kiwnął głową.
-Co się dzieje? - Joshua wskazał głową na Bena, - Coś nie tak?
-Nie, Josh, wszystko w porządku. Nie wiem, jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć. Pójdzie w moje ślady, trafi do mojej szkoły.
-Nie, nie Hogwart. Beauxbatons. Później.
-Zobaczymy.
-Zmarnuje się w Hogwarcie. Jest wyjątkowy. To później.
-Jest jeszcze czas, wizje, zjawy... będzie je widzieć. Cały czas je widzi, dla niego to normalne, dlatego nie skupia się za bardzo na świecie rzeczywistym. Uważajcie na niego.
Jennifer spojrzała na zegarek.
-Już prawie czternasta? Jak ten czas leci.
-Tak to jest, gdy się siedzi w doborowym towarzystwie. - Odezwał się chłodno Dudley. - Nawet na chwilę nie możesz go opuścić? Ciągasz tego lalusia tutaj? Żebym potem musiał słuchać z jakimi panienkami się spotykasz?
-Dudley. Powiem ci jedno. To jest moje życie, moje sprawy, moje związki, moi przyjaciele. Nie jesteś moim ojcem, więc nos w sos. Nic o mnie nie wiesz, przestałeś się interesować, a teraz zgrywasz zazdrosnego? Opanuj się.
-Ja niby jestem zazdrosny? O co? O ten worek kości?
-Przestańcie! - Krzyknął Joshua, a jego głos wypełnił pomieszczenie.
-Przepraszam za krzyki. - Odezwała się Jennifer po chwili. - Czas już na nas. O czternastej aktywuje się transport.
-Kiedy znowu przyjedziesz?
-Nie ma sensu, abym przyjeżdżała na koncert, skoro i tak już nie jestem w zespole. - Posłała Dudleyowi zimne spojrzenie, wstając. - Może przyjadę na święta, jak nie będę zbyt zajęta. Wyślę list.
-W porządku. - Maggie wstała i przytuliła mocno Gryfonkę. - Nie chodź taka smutna, masz ładny uśmiech.
-Dobrze, Maggie, dobrze.
-Trzymaj się. - Joshua również mocno objął dziewczynę. Ben rzucił się jej na szyję. Jennifer ze śmiechem przytuliła go mocno. Kątem oka zobaczyła, że Malfoy lekko cmoknął wierzch dłoni Maggie i uścisnął rękę Joshowi.
Dudley siedział obrażony na krześle, nie zamierzając wstać.
-Cześć, D. - Jennifer zatrzymała się w drzwiach, czekając na odpowiedź, ale ona nie padła. - Powiem ci jedno, D. Nie jesteś pępkiem świata, więc spokorniej.
Dziewczyna pociągnęła Malfoya na piętro. Otworzyła drzwi do swojego pokoju, który zajmowała teraz Maggie z Benem. Ślizgon rozejrzał się po wnętrzu.
Gryfonka wyciągnęła długopis, Malfoy łapiąc go, musnął palcami jej dłoń. Dziewczyna wzdrygnęła się lekko, zaskoczona. Poczuła ściśnięcie brzucha, które powoli ogarnęło całe ciało. Świstoklik zadziałał i przenosił ich do Hogwartu.

1 komentarz:

  1. Może i rozdział spokojny, ale już coś wiem o Benie ;) bardzo przyjemnie się czytało i czekam na akcje rewelacje ^^

    OdpowiedzUsuń