-Panno Dursley, proszę zostać chwilę po zajęciach. - Szorstki ton wypowiedzi profesor McGonagall zwrócił uwagę klasy na Jennifer. Dziewczyna kiwnęła głową, ponownie zajmując się próbami transmutacji.
-Co zrobiłaś? - Ginny lekko nachyliła się w jej stronę.
-To samo, co zwykle. - Jennifer lekko wzruszyła ramionami. - Chociaż może tym razem zechce mnie pochwalić za idealnie wykonane zaklęcie.
-Przecież nie zrobiłaś...
-To patrz.
Jennifer wyszeptała zaklęcie, a pucharek zamienił się w talerz z zupą.
-Myślisz, że jest smaczna? - Ginny spojrzała krytycznie na dzisiejszy dzień prób.
-A chcesz spróbować?
-Nie bardzo. - Ginny uśmiechnęła się. Podniosła rękę. - Pani profesor!
-Co ty robisz? - Syknęła Jennifer.
-Nic. Cicho. - Mruknęła rudowłosa.
-Słucham, panno Weasley?
-Może pani ocenić pracę?
-Wątpię, aby komukolwiek na pierwszej godzinie zajęć udało się odpowiednio wykonać zaklęcie.
-Proszę sprawdzić.
Profesor McGonagall podeszła do stolika Ginny i Jennifer. Dziewczyny widziały, jak otaksowała wzrokiem pracę panny Weasley, a dopiero potem spojrzała na dzieło drugiej Gryfonki. Lekko zmarszczyła brwi i podniosła łyżkę, nabrała do niej trochę zupy i skosztowała.
-Następnym razem proszę zwrócić większą uwagę na smak, jest za mało wyrazisty. Pomimo tego przyznaję trzydzieści punktów dla Gryffindoru za znakomite wykonanie panny Dursley.
-Dziękuję.
-Proszę jeszcze poćwiczyć.
-Dobrze.
-I proszę zostać chwilę po zajęciach. To naprawdę ważne.
-Dobrze.
-A tak przy okazji, panno Dursley, wybrałam już drugiego Prefekta.
-Naprawdę? Kto to?
-Wszystko w swoim czasie. - Kobieta uśmiechnęła się i odeszła, kręcąc głową na pracę jednego z Puchonów.
-Dzięki, Ginny. - Mruknęła Jennifer, z powrotem zmieniając zupę w pucharek.
-Nie wiem, o czym mówisz. - Odparła poważnym tonem Ginny, odwracając głowę, ale na jej ustach gościł uśmiech.
*****
-Pani profesor. - Jennifer podeszła do biurka kobiety.
-Dziękuję, że pani chwilę została, panno Dursley.
-Nie ma za co. Ale dlaczego poprosiła mnie pani o zostanie?
-Dziś wieczorem oprócz obowiązkowego patrolu, odbędzie się także nieco dłuższe spotkanie Prefektów, więc proszę przyjść wcześniej.
-Wcześniej, czyli na którą?
-Na dwudziestą.
-Aż dwie godziny wcześniej?
-Mamy państwu do zakomunikowania wiele kwestii.
-A co z nowym Prefektem?
-Zobaczy pani na zebraniu.
-Dobrze.
-Do zobaczenia, panno Dursley.
*****
-Panie Malfoy, panno Bulstrode.
-Tak, profesorze Snape?
-Do mnie. Po zajęciach.
-Oczywiście.
*****
-Co się stało?
-Zgodnie z zaleceniem dyrektora, Prefekci zobowiązani są do stawienia się o godzinie dwudziestej w Wielkiej Sali. Po omówieniu paru spraw odbędzie się obowiązkowy patrol.
-Zrozumiałam, profesorze Snape. - Milicenta delikatnie skłoniła głowę, okazując szacunek.
Snape dopiero po chwili lekko odetchnął.
-Wszystko dobrze, wuju? - Draco spojrzał uważnym spojrzeniem na profesora.
-Nie, Draco, ale dziękuję, że pytasz.
-Co się dzieje? Możesz mówić przy Milicencie, ufam jej.
-Dręczą mnie pewne rzeczy z przeszłości.
-Mogę ci jakoś pomóc?
Snape prychnął lekko.
-Nie było cię jeszcze na świecie, nawet w planach, twoi rodzice nie byli nawet razem, kiedy to się stało.
-Ale to nie znaczy, że nie mógłbym pomóc.
-Nie, nie znaczy, ale masz coś innego do robienia.
Draco westchnął, pożegnał się i odszedł. Milicenta Bulstrode podążyła za nim.
*****
Jennifer wyszła na błonia, zaczęła rozciągać mięśnie, szykując się na kolejny trening. Po chwili dobiegł do niej Harry.
-Dzisiaj moja kolej na towarzyszenie, prawda? - Zapytał, uśmiechając się lekko.
-Nawet nie wiedziałam, że są jakieś kolejki.
-Wczoraj byłaś z Ginny, prawda?
-Tak. Przesłuchanie dalej trwa, czy zabieramy się za trening?
-Koniec. Stało się coś?
-Nic. Na dwudziestą mam zebranie. Byłeś Prefektem, nie wiesz, o co może chodzić?
-O tej porze roku? Może ktoś złamał jakiś zakaz. Albo jakaś szkoła znów do nas przyjeżdża. Wolałbym, aby jednak nie przyjeżdżali, ale... nawet jako pupilek dyrektora nie mam wiele do gadania.
Jennifer jedynie wzruszyła ramionami, po czym zajęła się powtarzaniem ćwiczeń, które uczyła Harry'ego. Chłopak starał się dorównywać kuzynce, ale szybko musiał pogodzić się ze swoją słabą kondycją. Oparł się w końcu o pień drzewa, ciężko dysząc. Jennifer spojrzała na niego krytycznie, stanęła na rękach, ustabilizowała ciało i podniosła prawą rękę, opierając ciężar na lewej. Wytrzymała, opuściła rękę i przetoczyła się do przodu, kończąc pokaz.
-Ładnie! - Pochwalił Harry.
-Beznadzieja.
-Aleś krytyczna.
-Raczej nie w humorze.
-Skoro nie chcesz mówić, to nie mów, ale chciałbym, abyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć.
-Masz swoje zmartwienia.
-Mam. Ale kuzynkę mam tylko jedną.
Harry poczochrał ją po głowie i uśmiechnął się łobuzersko.
-Koniec przerwy, obiboku. Ćwicz.
*****
-Otwieram Pierwsze Posiedzenie Prefektów Hogwartu w tym roku. - Dumbledore stał po środku pomieszczenia i uśmiechał się. - Dziękuję wam za to, że przyszliście, ale - zniknęły wesołe ogniki w oczach dyrektora - przed nami dużo pracy, a czasu z każdym dniem jest coraz mniej.
-To gdzie był z tydzień temu, co? - Rzucił szeptem McRock w stronę Malfoya. Ślizgon zmierzył go zimnym spojrzeniem.
-Mamy kilka spraw do omówienia. Przede wszystkim w połowie listopada będziemy mieć gości z kilku szkół. Potrzebny będzie personel, który się nimi zajmie. Dodatkowo czworo najlepszych uczniów wróci razem z innymi do Beauxbatons w ramach nagrody za trud włożony w naukę, organizację i poświęcenie. Rozmawiałem już na ten temat z Madame Maxime.
-Jakby to było komuś potrzebne, nie, Malfoy? - McRock znów szeptem zwrócił na siebie uwagę Malfoya.
-Albusie, opowiedz o przewidzianych atrakcjach. - Zainterweniowała McGonagall, gdy przez dłuższą chwilę żaden z Prefektów się nie odzywał.
-Oczywiście, chciałbym, abyście sami podjęli wspólną decyzję, jak umilić naszym gościom czas.
Wśród uczniów zapanował lekki szum.
-Ale jak? - Zapytał Neville, pochylając się do Jennifer. Gryfonka wzruszyła ramionami.
-Ale leniwy prostak. - Szepnął gniewnie McRock.
-A temu co?
-Słyszę, że macie dużo pomysłów. I prosiłbym was, abyście mówili nieco głośniej. Jestem już trochę stary i przygłuchy.
-Jakiego rodzaju atrakcje ma pan na myśli? - Odważyła się zapytać Puchonka.
-Już przecież mówiłem: coś, co umili naszym gościom czas; coś, dzięki czemu zapamiętają tę wizytę jako przyjemną.
-Może jakiś występ? - McRock spojrzał na Malfoya ze złośliwym uśmieszkiem. Ślizgon jedynie podniósł kącik ust.
-Myślę, że powinniście to przedyskutować w parach. - McGonagall po raz kolejny przerwała szepty. - Jeśli pomysły nie będą zbyt... oryginalne spróbujemy je zrealizować po akceptacji wszystkich Prefektów. Macie piętnaście minut na zastanowienie się.
-Jennifer, co robimy?
-Powiedz mi, Neville, co lubisz robić w wolnym czasie?
-Nie mam za dużo wolnego czasu...
-Ale jak już go masz, to co robisz?
-Lubię spacerować, czytać.
-Okej. A coś tak bardziej między ludźmi? Jakieś gry zespołowe?
-Lubię oglądać Quidditcha.
-To na nic. - Jennifer wniosła oczy ku górze, a potem ukryła twarz w dłoniach.
-Dlaczego na nic? - W odpowiedzi Gryfonka jedynie westchnęła. - A ty jak spędzasz wolny czas?
-Neville, nie mam wolnego czasu. Uczę się, pracuję, gram w zespole, uprawiam gimnastykę. Przez pozostały czas włóczę się po osiedlu albo śpię. Nic towarzyskiego.
-Więc zróbmy pokaz talentów.
-Neville...
-To i tak lepsze niż nie mieć żadnego pomysłu.
-Też fakt. Dopracujmy jakieś szczegóły do twojego planu.
-Jasne, ale... od czego powinniśmy zacząć?
*****
-Panno Dursley, panie Longbottom. Pozostali już zaproponowali pomysły - szorstki głos McGonagall przerwał ich dyskusję - chcielibyśmy posłuchać państwa propozycji.
Jennifer szturchnęła chłopaka, ale Neville jedynie pokręcił głową, więc wstała.
-Pomyśleliśmy, że byłoby dobrze zorganizować coś, co zaangażuje także gości w wydarzenie, ale nie będzie wymagało od nich specjalnego przygotowania. Chcielibyśmy zaprezentować państwu projekt Międzyszkolnego Festiwalu Talentów w różnych kategoriach. Swoje występy mogliby zaprezentować nie tylko uczniowie, ale także nauczyciele.
Dumbledore pokiwał głową.
-Proszę kontynuować.
Jennifer spojrzała na Neville'a. W ogóle nie zdążyli tego omówić.
-Hm... Wydaje mi się, że nie byłoby większego problemu z przystosowaniem miejsca, czyli Wielkiej Sali ani problemy z niezbędnymi rekwizytami.
-Pomyślimy nad tym, o ile Prefekci zgodzą się wziąć to pod uwagę. - Dyrektor przeniósł spojrzenia na pozostałych.
Niech się nie zgodzą. Niech zanegują.
-Gdyby to trochę dopracować...- odezwała się Krukonka. - Podzielić zakres występów na poszczególne rodzaje, ale na tyle ogólne, aby każdy mógł się odnaleźć, na przykład... muzyka, zaklęcia, eliksiry? - spojrzała przelotnie na milczącego cały czas Snape'a, ale ten nie zareagował - i pozostałe?
-Całkiem sensowny podział.
Proszę, nie.
-Więc podejdźmy do głosowania. - Zdecydowała McGonagall.- Kto jest za?
Puchonka podniosła rękę, za nią Krukonka. Po chwili niezdecydowania także McRock, Bulstroode oraz Puchon. Wszyscy spojrzeli na Malfoya. Blondyn spojrzał po twarzach, w końcu zatrzymał wzrok na Jennifer.
-Nie uważam, aby to był dobry pomysł.
-Bo jest Gryfonów? - Zapytała od razu Jennifer.
-To też.
-Więc ulepsz ten pomysł.
Coś w Gryfonce się zagotowało. Może i nie chciała realizować tak szalonego pomysłu, może podejrzewała, że pewnie nikt w nim nie weźmie udziału, ale mimo wszystko nie mogła pozwolić na to, by Malfoy podważał pomysł przez to, że jest z Gryffindoru. Tiara Przydziału może jednak się nie myliła, przydzielając ją do tego właśnie domu. Jennifer miała swoją dumę.
-To by zajęło wiele czasu.
-Z uwagi na fakt, iż zdecydowana większość się zgodziła - zabrzmiał głos dyrektora, który w końcu postanowił się włączyć do dyskusji - myślę, że będzie sprawiedliwie, gdy Ravenclaw i Hufflepuff będą ze sobą współpracować oraz Slytherin i Gryffindor będą w parze.
Jennifer przeniosła wściekłe spojrzenie z Malfoya na dyrektora. Właściwie nie mogła nawet odpowiedzieć, dlaczego była taka zła, na kogo i za co. Po prostu w pewnym momencie wzrosła jej agresja. Może był to gniew na Malfoya, że musiał się przeciwstawić pomysłowi jej domu, a ona jego przyjęła bez protestu. Może był to gniew na dyrektora, który ewidentnie się nimi bawił. A może była zła na siebie, że nie wymyśliła czegoś innego. Może była zła na to, że będzie musiała się przejmować tym całym festiwalem i nie znajdzie czasu na treningi. A może była zła na Dudleya, który nieustannie żądał od niej niemal niemożliwego i uważał, że magia to nic trudnego, a tu, w Hogwarcie, jedynie odpoczywają.
Jennifer mimo prób zrozumienia, nie potrafiła sobie szczerze odpowiedzieć, na co i na kogo jest tak naprawdę wściekła.
-Macie trzy dni na dopracowanie szczegółów między domami, a teraz z uwagi na późną godzinę, proszę się udać w parach na patrol. - Odezwała się McGonagall nieznoszącym sprzeciwu głosem.
Jennifer wstała jako jedna z pierwszych i wyszła na korytarz.
-Dursley. - Tuż przed nią stała Milicenta Bulstoode, Prefekt Slytherinu. - Twój pomysł nie był zły.
-To nie ja go wymyśliłam, Bulstroode.
-Spokojnie, nie chciałam... zawinić. - Ślizgonka emanowała spokojem. - Chciałabym wykonać ten projekt, a nie ukrywam, iż słyszałam parę ciekawych anegdot o tobie.
-Poważnie? Pewnie same bzdury, nie jestem superbohaterem.
-I niezwykle mnie to cieszy, gdyż jeden bohater wystarczy.
Jennifer nie zdążyła się zapytać, o kogo jej dokładnie chodzi, gdyż tuż koło niej pojawił się Malfoy. Zmierzył Gryfonkę wzrokiem, a do Ślizgonki wystawił ramię. Milicenta przyjęła je z wdzięcznością.
-Jutro na długiej przerwie w bibliotece?
Jennifer jedynie pokiwała głową.
*****
-Cóż... jak przystało na... ten dom Dursley jest niezwykle elokwentna. - Zauważył Malfoy, gdy weszli na swoje piętro.
-Jest oryginalna, Draco. Może nawet powinnam użyć słowa "specyficzna". Potrafi słuchać.
-I krzyczeć.
Milicenta zatrzymała się.
-Wydaje mi się, Draco, że bardzo dużo o niej wiesz.
-Nie więcej niż o innych moich ofiarach.
-Czy to nie ty mówiłeś kiedyś, że nawet nie spojrzysz na Gryfonkę?
-Założyłem się z Zabinim. Nie zamierzam przegrać.
*****
-Harry? - Zapytał z niedowierzaniem Joshua. - W sensie kuzyn Dudleya?
Maggie nie odpowiedziała, jedyna odpowiedzią była kurtyna włosów.
-Wiesz, że on jest... inny?
-Magiczny.
-Dokładnie. I... - zaczął chłopak, ale nie powiedział nic więcej. - może zmienimy temat, co? To jakoś nie bardzo pasuje mi do lodów.
Dziewczyna kiwnęła raz głową jako potwierdzenie.
-Martwię się trochę o Bena... On... wydaje mi się, że nie jest taki jak inne dzieci.
-Trochę odstaje. Jak każdy z nas.
-Mag... martwię się po prostu o was.
-Nie jesteś naszym ojcem. Powinieneś zająć się sobą.
Joshua spojrzał na nią urażony.
-To źle, że się wami opiekuję, że się o was martwię?
-Nie dla nas. Dla ciebie. Nie masz czasu dla siebie. - Dziewczyna dokończyła swoje lody i spojrzała na brata. Chłopak przez chwilę patrzył na nią rozszerzonymi oczami.
-Mag... ja... nie martw się o mnie. To niepotrzebne.
-Dlaczego? Ty się o nas martwisz.
-Bo ja jestem inny.
-Dlaczego?
-Mag. Proszę, przestań. Nie pytaj. - Odezwał się Joshua poważnym głosem. - Po prostu przestań.
-Okej.
-Nie chcę, abyś czuła się smutna z tego powodu, ale lepiej dla ciebie, jak sobie to odpuścisz. - Łagodny głos Joshui zwrócił na siebie uwagę dziewczyny. - I to wcale nie tak, że traktuję cię jak gówniarę i dla tego nic nie mówię, bo tak nie jest, rozumiesz? Po prostu... inaczej postrzegam świat, to wszystko.
Dziewczyna tylko pokiwała głową, a Joshua poczuł, że mimo tej rozmowy coś stracił. Patrzył na swoją siostrę, ale zamiast roześmianej buzi, którą miał zachowaną w pamięci, widział smutną nastolatkę z wielkim potencjałem, ale nękaną przez nauczyciela. Patrzył przed siebie i widział kulącą się dziewczynę, przestraszoną, przerażoną. Zastanawiał się, co pominął, dlaczego jego ukochana siostrzyczka stała się tak wyobcowana, taka inna od tej z przeszłości.
*****
-Mamo? Jesteś?
Cisza.
-Mamo? Boję się.
Cisza.
-Proszę... Odezwij się.
Cisza.
-Ktokolwiek...?
-Chcesz...? - Męski głos.
-Nie! Nie ty!
-Nie pamiętam, abym pozwolił ci zwracać się do mnie na "ty". Dla ciebie jestem panem i władcą, a twoja matka zwykłą dziwką.
-Przestań!
-Zaraz do niej dołączysz.
-Puść mnie! Mamo!
-Jest zbyt pijana, by ci pomóc... Ojejku, jakie nieszczęście cię spotkało...
*****
-Dudley? W porządku? - Głos matki wybudził go z letargu, w jakim się znalazł, gdy Joshua wyszedł. Mechanicznie się umył, lekko przetarł ręcznikiem rany na plecach i nie zakładając nim poza bielizną i spodenkami szedł do swojego pokoju. Zatrzymał się chwilę przed drzwiami i spojrzał na te prowadzące do pokoju Jennifer. Zastanowił się przez chwilę, co słychać u jego siostry. Dopiero wyjechała, z resztą odkąd zaczęła chodzić do tej swojej niezwykłej szkoły, prawie w ogóle nie było jej w domu. Nie musiała tego przeżywać...
Wystarczy, nie jest niczemu winna.
-Nic nie jest w porządku, ale dzięki, że udajesz zmartwioną.
Petunia nie odpowiedziała. Sięgnęła po książkę.
Dudley usiadł do komputera, chociaż wcale nie miał ochoty grać. Siedząc przy biurku, wsłuchiwał się w spokojny sen 10-letniego Benjamina.
Przygody bohaterów dwóch zupełnie innych historii.
Ogłoszenia
Postanowiłam znów poświęcić się pisaniu. Może nie aż tak, jak niegdyś, ale chciałabym móc pisać tak lekko. Ostatnio szło mi naprawdę topornie. Cokolwiek wyklepałam na klawiaturze czy rozpisałam atramentem, było nudne, oklepane albo za słodkie. Dlatego zamysł na (nienazwany jak dotąd) przerywnik ;)
Każdego, kto czyta, proszę o komentowanie. Wystarczy zwykła buźka. To potrafi bardzo zmotywować do dalszego pisania ;)
Będzie Mam Talent hahaha :D nie mogę się doczekać aż się to odbędzie :D smutno, że Maggie juz nie jest taka wesoła, nawet mam wrażenie że oddaliła się od Josha przez to, że on musi się zajmować rodzeństwem :) obiecuje że będę czytać regularnie wiec pisz pisz :) może załóż stronę na fb i tam zbieraj czytelników informuj o rozdziałach ;)
OdpowiedzUsuń