Z niecierpliwieniem wyczekiwała chwili, kiedy wreszcie pociąg się zatrzyma, wszyscy będą mogli wysiąść, a ona umknie do swojego azylu, jaki dawał jej Pokój Życzeń. Siedziała przy oknie, przebrana w szkolny mundurek i patrzyła na pola, które mijali. Powieki opadały jej, gdy przysypiała. Pociąg zaczął zwalniać, więc od razu się wybudziła. Ale choć siedziała na końcu, nie widziała świateł stacji. Dwóch chłopaków, z którymi dzieliła przedział, zaczęło rozglądać się. Zaciekawieni wyjrzeli na korytarz, ale zaraz szybko się cofnęli, szczelnie zamknęli drzwi i nawet zasłonili je zasłoną. Oprócz nich w przedziale znajdował się jeszcze jeden chłopak i dziewczyna. Spali przytuleni do siebie i nie przejmowali się tym, co dzieje się wokół nich.
-Alex, obudź ich. - Odezwał się cicho jeden z nich do drugiego. Chłopak potrząsnął głową, niezdolny do ruchu. Drugi z chłopaków spojrzał na Jennifer.
-Jesteś Prefektem. Zrób coś z tym. - Wyszeptał błagalnie.
Dziewczyna patrzyła na niego przerażona. Nie cierpiała, gdy ktoś ją o coś prosił. Zwłaszcza o coś, czego nie potrafiła zrobić. Ale nie należała też do osób, które łatwo się poddają.
-A co to jest?
-D-d-d-d... - Zaczął chłopak, gdy drzwi przedziału powoli się otwierały. Chwilę później zrobiło się zimno i ciemno. Dziewczyna słyszała oddechy towarzyszy i odgłos przesuwanej zasłony. Spodziewała się, że rozpozna postać, ale nawet z korytarza nie sączyło się światło. Jennifer zauważyła, że osoba, która weszła nie wydaje odgłosów chodzenia, tak jakby unosiła się nad ziemią.
-Dementor... - Wyszeptała i zmora zwróciła się w jej stronę. Minęła przytulającą się parę i skulonych koło siebie chłopców. Dementor wysunął rękę i dotknął policzka Jennifer. Całe ciało dziewczyny zamarło na chwilę. Było zimne, serce zwolniło, krew tężała, nie doprowadzając tlenu do komórek, mózg spowijała mgła.
Wystrój zmienił się.
Stała w salonie. W kącie kulił się Harry, Dudley stał przed nią, odwrócony tyłem. Ojciec trzymał w ręku pas, a matka stała w oknie i tylko co jakiś czas uciszała ich.
-Odsuń się, chłopcze. Jennifer powinna ponieść karę za złe zachowanie. - Odezwał się surowym tonem ojciec.
-Nic złego nie zrobiła. - Bronił jej brat.
-To nie twoja sprawa! Odsuń się!
Mężczyzna uniósł pas, ale chłopiec nie przesunął się nawet o centymetr, zasłaniając siostrę. Skórzany pas, zwinięty na pół, uderzył Dudleya w lewy bok, ale on nawet nie krzyknął. Ojciec zamierzył się porządnie i znów uderzył. Okładał jej brata raz za razem. Jennifer rozpłakała się. Wybiegła przed brata i zasłoniła go. Złapała klęczącego brata za szyję i nie pozwoliła go tknąć. Poczuła na plecach olbrzymi ból. Z oczu spłynęły jeszcze większe łzy, ale mężczyzna nie widział ich. Matka stała obok i przyglądała się, jak prawy obywatel znęca się nad swoimi dziećmi.
Akt znęcania przerwał rozpaczliwy krzyk kobiety. Przedarł się przez mgłę w umyśle Jennifer. Dziewczynę oślepiło jasne światło przedziału. Wokół niej stało kilkoro ludzi. Wszyscy przyglądali się jej, ale nie mogła rozpoznać konkretnych twarzy. Nie cierpiała tłumów, chciała, żeby już sobie poszli.
-Dursley! Hej, Dursley, ściśnij mnie za rękę, jeśli słyszysz.
Dopiero teraz poczuła, że ktoś trzyma jej rękę. Delikatnie ją uścisnęła, ale osoba trzymająca dłoń, odprężyła się lekko.
-Profesorze, myślę, że już wszystko w porządku. - Jennifer usłyszała szum szaty, otwierane i zamykane drzwi przedziału. Ponownie otworzyła oczy. - A wy co? Rozejść się do przedziałów! Natychmiast!
Jennifer poznała ten głos. I zarys blondyna. Zamknęła z powrotem oczy, marząc o tym, aby znaleźć się jak najdalej z tego pociągu.
-No, Dursley, spróbuj wstać. - Malfoy złapał ją delikatnie w pasie i posadził. - Otwórz oczy, nie zjem cię przecież.
Dziewczyna powoli podniosła powieki, chłopak przysłonił swoim ciałem światło przedziału, aby jej nie oślepiło. Dopiero, gdy zauważył, że już przyzwyczaiła się do jasności, kucnął na podłodze. Podał jej coś ciemnego. W przedziale nie było nikogo prócz nich, a zasłony były szczelnie zasłonięte.
-Zjedz. - Polecił. Jennifer przyjrzała się temu czemuś. Zaczęło się topić w jej rękach. - To czekolada. - Odpowiedział na nieme pytanie. Dziewczyna spuściła głowę i zaczęła jeść pasek. - Wiesz, co cię zaatakowało?
-Dementor. - Wyszeptała.
-Tak. Zazwyczaj atakuje najsłabszych, ale ten był... inny. Z pewnością mógł zaatakować tych dwoje, co tu spali, ale wybrał ciebie.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Zjadła czekoladę. Wyciągnęła różdżkę, przetransmutowała książkę w miskę i zaklęciem napełniła ją wodą. Umyła ręce i pozbyła się miski z wodą.
-Jak się czujesz?
-Dobrze. - Odpowiedziała cicho. - Długo tu jesteś?
-Odkąd Snape przepędził dementora.
-Umiesz... możesz mi powiedzieć, kto krzyczał?
-Nikt nie krzyczał, Dursley.
-Ale ja.. słyszałam krzyk. Kobiety. Była przerażona.
-Nikt nie krzyczał, Dursley. - Powtórzył Malfoy uspokajająco. - Dementorzy mają to do siebie, że przywołują najsmutniejsze wydarzenia z życia człowieka. Może już kiedyś usłyszałaś ten krzyk i teraz ci się przypomniał.
-Może.
Drzwi przedziału otworzyły się, zasłona przesunęła. Malfoy wstał gwałtownie. Do pomieszczenia wpadł Harry. Zamknął za sobą drzwi. Zignorował blondyna i podszedł do kuzynki.
-Nic ci nie jest?
-Wszystko gra. - Odpowiedziała cicho, wbijając wzrok w podłogę. - Harry... czy ktoś krzyczał?
-Nie. Przynajmniej ja nie słyszałem. Malfoy?
-Nie. To samo jej mówiłem.
-Słyszałam krzyk. Kobiety. - Jennifer zacisnęła powieki. Krzyk kobiety wciąż rozbrzmiewał jej w głowie. Jej matka nigdy nie podnosiła głosu, ciotka Margie, siostra ojca, zawsze mówiła głośno, ale to nie było to. Nie miała innej rodziny, nie znała żadnych innych kobiet, których głos mógłby pasować.
-Ja też kiedyś słyszałem krzyk. - Harry usiadł obok niej. Malfoy zajął miejsce naprzeciw nich. - Krzyk kobiety. Dopiero później dowiedziałem się, że to była moja matka. Usłyszałem jej krzyk, gdy Lord Voldemort ją torturował i przez to umarła. Ale zanim się tego dowiedziałem jakoś rok żyłem, nie wiedząc, kim była ta kobieta.
-Jakie to smutne, Potter. - Sarknął Malfoy, ale ani Harry, ani Jennifer nie odpowiedzieli na zaczepkę. - Dursley, nie myśl sobie, że po ataku dementora możesz robić, co chcesz. Zaraz dojedziemy. I masz robotę jako Pani Prefekt. - Malfoy wyszedł z przedziału.
-Nie przejmuj się nim. I faktycznie będzie lepiej, jeśli się trochę ogarniesz. - Harry pocieszająco poklepał ją po plecach i wyszedł. Jennifer została sama w przedziale. Zabrała swój bagaż i wyszła za innymi na zatłoczony już korytarz. Marzyła o tym, aby być już w swoim dormitorium. otworzyć książkę i pogrążyć się w świecie nauki o magii.
*****
Stali przed szkołą. W dłoniach trzymali szlugi i nawet nie chowali ich, gdy przechodził nauczyciel. Patrzyli się każdemu w oczy i odstraszali spojrzeniem. Dudley siedział na murku szkoły, Joshua opierał się plecami. Reszta stała mniej więcej w okręgu dookoła nich.
-Hej, D, kiedy wróci Jennifer? - Zapytał jeden z pierwszaków, który dopiero do nich dołączył.
-Już się za nią stęskniłeś? - Rzucił podchwytliwie Dudley.
-No... tak.
-Przecież jej nie znasz.
-Ale... jest słodka.
Dudley i Joshua wybuchnęli śmiechem. Odkąd pewnego razu Jennifer ich śledziła, zawsze trzymali się razem. Zepsuło się to dopiero, gdy wróciła po pierwszym roku w swojej szkole na wakacje. Coraz bardziej zaczęła unikać ludzi, kontaktu z nimi, dużo więcej czytała niż zwykle i coraz częściej zakładała czarne ubrania. Nieraz słyszał, że słuchała mocnej muzyki. Wiedział, że coś się musiało stać, ale nie pytał, a potem stopniowo tracili kontakt. I teraz byli rodzeństwem, które nie wiedziało o sobie prawie nic. Joshua zawsze był przy nim. Stanowili swoje przeciwieństwo. Dudley lubiał rządzić, a Joshowi lepiej wychodziło słuchanie poleceń i ich wykonywanie. Dudley dzięki swojej popularności, miał mnóstwo dziewczyn, Josh był nieśmiały w kontaktach z płcią przeciwną. Dudley miał problemy w domu, a Josh wychowywał samotnie dwoje rodzeństwa. Rodzice pilnowali Dudleya, a Josh nie upilnował rodziców. Ale i Dudley i Joshua doskonale się rozemieli. Nie musieli nawet się odzywać, żeby wiedzieć, co ten drugi ma na myśli.
-Jenny... słodka? - Wykrztusił w końcu Joshua.
-Chyba jak śpi! - Dorzucił Dudley. Spoważniał i podszedł do niego. Złapał za przód marynarki. - Nie waż się jej tknąć! - Warknął. Poprawił kołnierz, który lekko zgniótł. - Albo cię zabiję. - Dodał i uśmiechnął się.
-Ja-asne.
Telefon Josha zapiszczał. Chłopak wyjął go i odebrał połączenie.
-Co jest? - Chwila ciszy. - Zaraz będę. Poczekaj na mnie. - Schował telefon, zgasił papierosa. - Spadam. Idziesz, D?
-Jasne.
Szli przez parking do czarnej mazdy. Dudley wyjął kluczyk, odbezpieczył samochód i wsiadł za kierownicę. Peta wyrzucił przez okno. Miejsce nawigatora zajął Joshua.
-Do Maggie?
-Ta. Pobili ją. - Dodał smutno Joshua.
-Zabiję ich. - Warknął Dudley.
-Ale Jen wróci dopiero na święta, nie?
Dudley spojrzał na niego. Wyjechał na skrzyżowanie i skręcił w prawo.
-Tak.
-Chciałbym mieć z Maggie tak dobry kontakt, jak ty i Jen. Przynajmniej taki, zanim poszła do swojej szkoły.
-Ja też bym bardzo chciał. Jesteśmy. Odwiozę was.
-Dzięki. Tylko jeszcze Ben...
-Nie ma sprawy.
-Dzięki, Dudley. Odwdzięczę się.
-Wiem. - Dudley zatrzymał samochód na parkingu podstawówki. Koło drzwi szkoły stała wysoka, szczupła dziewczyna z czarnymi włosami zaczesanymi w dwa warkocze. Uśmiechnęła się na widok brata.
Przygody bohaterów dwóch zupełnie innych historii.
Ogłoszenia
Postanowiłam znów poświęcić się pisaniu. Może nie aż tak, jak niegdyś, ale chciałabym móc pisać tak lekko. Ostatnio szło mi naprawdę topornie. Cokolwiek wyklepałam na klawiaturze czy rozpisałam atramentem, było nudne, oklepane albo za słodkie. Dlatego zamysł na (nienazwany jak dotąd) przerywnik ;)
Każdego, kto czyta, proszę o komentowanie. Wystarczy zwykła buźka. To potrafi bardzo zmotywować do dalszego pisania ;)
Kurcze, zachowanie Dudleya mnie coraz bardziej zaskakuje, nie pomyślałabym, że interesowałby się czyimkolwiek losem xD
OdpowiedzUsuńDobrze, że te Dementory nic złego Jen nie zrobiły. I w ogóle dziękuję za dedykację! ;*
Naprawdę bardzo dobre. :) Zupełnie inne przedstawienie Dudleya. Naprawdę fajnie :) Tylko dlaczego Draco chce się bawić Jennifer? To nie w porządku ;/
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. Całuski ;*
No no zaczyna się ciekawie i mam nadzieje, że dalej się będzie rozkręcać. Pozdrawiam Mruczek :*
OdpowiedzUsuńDobrze się zaczyna, mam nadzieje, że kolejne części też będą takie dobre. Pozdrawiam Mruczek :*
OdpowiedzUsuńNiezła notka, akcja zaczyna się rozkręcać. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. Mruczek :*
OdpowiedzUsuńDraco jest INTELIGENTNY??
OdpowiedzUsuńa Dudley jest pełen empatii i umie prowadzić auto???
Wywracasz HP o 180 stopni ;D