Siedziała na progu swojego domu. Słyszała krzątaninę matki, która jak zwykle musiała wyszorować wszystko aż do połysku, tak jakby chciała z nich jeść. Ojciec siedział w pokoju, zapewne oglądał telewizję i czytał gazetę w tym samym czasie. Brat jak zwykle wyszedł, a kuzyn ruszył gdzieś swoimi drogami.
Sąsiedzi patrzyli na nią podejrzliwie. Było upalnie, a ona z całą pewnością zwracała na siebie uwagę. Skryta w cieniu hortensji, nie patrzyła na świat. Za to on mógł ją obserwować. Ubrana na czarno, wydawała się podejrzana. Adidasy, bojówki, podkoszulek, luźna koszula zapięta na dwa środkowe guziki. Długie brązowe włosy spięte w koński ogon. W uszach miała równie czarne słuchawki, kiwała głową do rytmu mocnej metalowej muzyki.
-Jenna, zaraz będzie obiad. Zawołaj brata. - Krzyknął z salonu ojciec.
-Tak, tak.
Wyszła zza krzaków. Nie cierpiała wychodzić gdziekolwiek. Ludziom nie podobał się jej styl, a ona nie chciała go zmieniać. Nie lubiła sąsiadów, nie lubiła pokazówki. Zawsze, gdy ktoś patrzył udawali idealnych, a zamknięci w swoich czterech ścianach mężowie znęcali się nad swoimi żonami i dziećmi. Ale to pozostawało u nich w domach, nikt nie miał prawa wiedzieć.
Doszła do placu zabaw, znajdującego się tuż przy parku. Część ławek i huśtawki zostały zdemolowane. Z całą pewnością był tu jej brat wraz ze swoją bandą.
Na jedynej ocalałej huśtawce siedział czarnowłosy chłopak. Łokcie podparł na kolanach, a w dłoni trzymał okulary. Luźne ubrania powiewały na wietrze. Podniósł się, założył okulary i zastygł, gdy tylko ją zauważył.
-Zasuwaj do domu, kuzynku. - Warknęła i poszła dalej w stronę parku.
-Nie musisz mi tego mówić. - Wyszeptał, patrząc jej w oczy. Dziewczyna powoli zbliżała się do niego. - Ktoś taki jak ty, nie musi mi tego mówić. Nie jesteś nic warta. Jesteś niepotrzebna. - Podeszła do niego jeszcze bliżej. Ich twarze oddzielało może trzydzieści centymetrów.
-Chcesz dodać coś jeszcze... Harry? - Wyszeptała, ciskając z oczu gromy.
-Nie.
-Na pewno? - Pogłębiła spojrzenie. Czarnowłosy chłopak przełknął nerwowo ślinę.
-...praszam...
-Mądrze. A teraz ruszaj dupę do domu. - Warknęła.
Zostawiła chłopaka i poszła do parku. Usłyszała głośną muzykę, przekleństwa, śmiechy, czyjeś krzyki. Poszła w stronę hałasu. Tak jak się spodziewała, na końcu była banda Wielkiego D.
-Jennifer! - Zawołało kilku chłopaków, gdy tylko ją zobaczyło. Dudley wstał, klnąc szpetnie. Pożegnał się z bandą i ruszył w stronę dziewczyny.
-Co tym razem? - Zapytał znudzonym głosem, gdy się z nią zrównał.
-Obiad. - Dziewczyna odwróciła się i ruszyła ku domowi.
-Ej, Jen! - Krzyknął jeszcze Dudley. - Dzisiaj mamy gości?
-Nie. Jutro wyjeżdżam do internatu.
Dudley zmęłł przekleństwa cisnące się na usta i ruszył za siostrą. Po chwili jego banda rózwnież się rozeszła. Trzymali się razem tylko dzięki Wielkiemu D. To on był szefem, on mówił, co mają robić, kiedy przestać się nad kimś znęcać. On miał najlepsze panienki, on mógł siedzieć tak długo, jak chciał, gdziekolwiek chciał.
Dziewczyna z powrotem włożyła słuchawki do uszu i przerzuciła kilka piosenek. Rozpoczął się charakterystyczny początek. Numb. Linkin Park. Tuż koło niej szedł Dudley. Jak zwykle stawiał duże kroki, każdy z głośnym stukotem. Przymknęła jedynie oczy, poirytowana.
Wyszarpnął jej z ucha słuchawkę i włożył do swojego.
-Czego ty słuchasz? - Warknął, ale po chwili uśmiechnął się. - Dobra dziewczynka.
-Spieprzaj. Co ja? Pies jestem, że dobra dziewczynka? - Zabrała słuchawkę, włożyła ręce do kieszeni bojówek i przyspieszyła.
Tuż przed domem zwolniła. Zobaczyła w ciemnościach żarzący się punkcik. Powoli się zbliżał ku niej. Za odgłosem ciężkich kroków brata usłyszała jeszcze jedne.
-Nasz kuzynek chyba się zapomina. Tak się skradać w ciemnościach... - Zaczęła.
-Daj już spokój. Musiałem go ratować. Idiota.
Dopiero w świetle latarni dziewczyna mogła zobaczyć, że Harry ledwie trzyma się na nogach. Był poobijany i posiniaczony. Znów wywróciła oczami.
-Beznadzieja.
Weszła do domu, nie ściągając butów. Dopiero wchodząc do kuchni, je ściągnęła.
-Jenna, zostawiaj buty w korytarzu.
Dziewczyna chwyciła buty i zaniosła je pod drzwi.
-Jenna, pośpiesz się!
Weszła do kuchni. Siedziała ze wszystkimi przy stole. Na przeciw niej siedział brat, u szczytów stołu rodzice, po lewej kuzyn. Ile już razy chciała to zmienić. Tę beznadziejną rutynowość. Wieczne postępowanie według schematów. Chciała stamtąd odejść. Jak najszybciej.
-Nie jestem głodna. Przepraszam. - Wstała od stołu i weszła do swojego pokoju. Położyła się na łóżku. Jutro wyjeżdża. Wróci tu dopiero na święta. Nie chciała wracać. Jeszcze dwa lata i się stąd wydostanie.
-Jenna, nie marnuj jedzenia, które matka ugotowała. Weź przykład z Dudleya, wszystko zjadł.
-Nie jestem głodna, to wszystko. - Wymruczała. - A poza tym nie jestem małą dziewczynką i mo-
-W takim razie idź do pracy! Ty i ta twoja szkoła doprowadzacie mnie do szaleństwa! I uczysz się... O TEJ RZECZY!
Odpowiedziała mu jedynie cisza. Wiedziała, że ojciec jej nienawidzi. Pamiętała jeszcze podstawówkę. Jaki był dumny, bo uczyła się lepiej od Dudleya. Pamiętała wściekłość, gdy do Harry'ego przyleciały sowy, nawet się przenieśli do małej drewnianej chatki. Pamiętała wściekłość, gdy i do niej przyleciała sowa.
Była sama w domu. Nawet Harry gdzieś poszedł. Oglądała telewizję w salonie, gdy rozległo się ciche pukanie w okno. Podskoczyła lekko przestraszona. W szybę pukała duża biała sowa. W pyszczku niosła dużą, kremową kopertę. Najpierw myślała, że to żart. Potem przypomniała sobie, jak Harry dostał taką kopertę.
Otworzyła okno i wpuściła ptaka. Ukłonił się jej i podał przesyłkę. Odfrunął od razu. W środku znajdowało się zaproszenie do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Pamiętała wściekłość ojca, dlatego zataiła nazwę szkoły.
-Tato, znalazłam szkołę, do której chcę chodzić. Jest z internatem. Od września do czerwca. Czesne też nie jest duże.
-Gdzie jest ta szkoła?
-W północnej Szkocji. Chciałabym już od tego roku tam uczęszczać.
-To kawał drogi, kochanie. - Wtrąciła się matka.
-Ojciec Susan już zgodził się, aby ona tam chodziła. Zawiezie mnie.
-Proszę bardzo. Ale nie będę płacić nie wiadomo ile! - Warknął jeszcze ojciec.
-Rozumiem. Będę najlepsza, aby mieć stypendium.
Ukryła list w swoich rzeczach. Co jakiś czas go wyciągała i jeszcze raz czytała. Pewnego wieczoru, gdy sierpień już powoli miał się ku końcowi, do jej pokoju wtargnął Dudley. Trzymała w rękach list i wpatrywała się w niego.
-Co to jest? - Dwunastoletni wtedy Dudley wyrwał jej zaproszenie z rąk. - Jesteś... jak on!
-Nie, Dudley, to nie tak!
-Nie powiedziałaś ojcu...
-Nie, nie puściłby mnie tam. Dudley, ja nie czuję się dobrze w szkole, do której teraz chodzę. Czuję się inna.
-Obronię cię.
Uśmiechnęła się słabo. - To miłe, ale ja już podpisałam dokumenty. Ojciec także. - Dudley zaskoczony podniósł brew. - Zatuszowałam nazwę szkoły. Dałam mu cały plik, mówiąc co podpisuje.
Dudley roześmiał się. - Moja siostrzyczka. - Poczochrał ją po włosach. - Kiedy wrócisz?
-Dopiero na święta.
-Jak ty te papiery załatwiłaś?
-Pocztą. - Wyszczerzyła ząbki. - Dudie, nie mów rodzicom. Oni... nie rozumieją tego.
-A pokażesz mi pewnego dnia, co jest w tym takiego wyjątkowego?
-Oczywiście!
Wtedy i ona, i Dudley byli inni. Mieli ze sobą lepszy kontakt. Leżała sama w pokoju na dużym łóżku. W pokoju na dole rodzice rozmawiali, a Dudley grał w wyścigówki. Nawet tu słyszała pisk opon. Do drzwi ktoś cicho zapukał.
-Dostałaś już listę książek? - Harry patrzył na nią łagodnie.
-Nie. - Odparła, nie siląc się nawet na rozwinięcie wypowiedzi.
-Dam ci swoje w szkole.
-Spoko.
Harry patrzył na nią jeszcze przez chwilę, a potem wycofał się z jej pokoju. Jenna znów została sama w pokoju. Ubrana na czarno wtapiała się w tło czarnej, bezksiężycowej nocy.
Przygody bohaterów dwóch zupełnie innych historii.
Ogłoszenia
Postanowiłam znów poświęcić się pisaniu. Może nie aż tak, jak niegdyś, ale chciałabym móc pisać tak lekko. Ostatnio szło mi naprawdę topornie. Cokolwiek wyklepałam na klawiaturze czy rozpisałam atramentem, było nudne, oklepane albo za słodkie. Dlatego zamysł na (nienazwany jak dotąd) przerywnik ;)
Każdego, kto czyta, proszę o komentowanie. Wystarczy zwykła buźka. To potrafi bardzo zmotywować do dalszego pisania ;)
Podoba mi się ;) Ty i twoje terminy. Normalnie... Tragedia. ;P
OdpowiedzUsuńEbi
Fajne to...styl pisania trochę się różni od drugiego bloga, ale na pewno fabuła będzie tak samo wciągająca. Powodzenia! ^^
OdpowiedzUsuńŚwietne. Jeszcze nie czytałam czegoś takiego. Chyba jesteś pierwsza z kuzynką sławnego Harry'ego Pottera. Tak trzymać, idę czytać resztę. ;)
OdpowiedzUsuń